Sam za zdecydowaną większość zakupów płacę kartą kredytową. Niezależnie od miejsca, niezależnie od kwoty – moim pierwszym wyborem zawsze jest plastik, a dopiero potem, w wyjątkowych sytuacjach, gotówka.
Co więcej, najczęściej płacę z wykorzystaniem technologii zbliżeniowej, kontrowersyjnej funkcji kart, której niektórzy bardzo chcą się pozbyć.
Jestem więc pewnie ostatnią osobą, która powinna zachwalać zalety płacenia gotówką. A jednak! Badania psychologów udowadniają, że to w jaki sposób wydajemy (gotówka czy plastik) i jakimi pieniędzmi płacimy (z kredytu czy z dostępnych środków) ma istotny wpływ na to, ile wydajemy.
Wniosek jest następujący: mniej wydajemy, gdy korzystamy z gotówki. W przeciwieństwie do płatności kartami.
Zatem jeżeli płacenie gotówką pomaga oszczędzać, to zdecydowanie warto przyjrzeć się tej formie wydawania pieniędzmi.
Płacenie gotówką boli (i tak być powinno!)
Rozstawanie się z pieniędzmi jest przykre. Powoduje coś w rodzaju psychicznego bólu (tu znów muszę powołać się na te same badania). A my, ludzie, już tak mamy, że przykrych rzeczy raczej unikamy. I tego dyskomfortu związanego z pozbywaniem się pieniędzy możemy uniknąć na co najmniej dwa sposoby:
-
wydawać pieniądze rzadziej (i/lub mniej)
-
lub zastąpić fizyczne banknoty czymś innym, żeby rozstawanie się z pieniędzmi nie było tak dosłowne
Karty płatnicze to właśnie wyraz tego ostatniego rozwiązania. Redukują psychiczny dyskomfort związany z wydawaniem pieniędzy zastępując banknoty symbolicznym kawałkiem plastiku. Do tego, karty kredytowe idą jeszcze o krok dalej niż karty debetowe.
Kupując coś przy pomocy karty debetowej możemy od razu w domu popsuć sobie przyjemność z zakupów poprzez sprawdzenie dostępnych środków na naszym ROR. Karty kredytowe odraczają ten wyrok – po nasze własne środki będziemy musieli sięgnąć dopiero w kilka tygodni po samym zakupie.
Zatem z jednej strony karty płatnicze obniżają wagę zakupów – wręczenie sprzedawcy pliku banknotów ma dużo większe znaczenie dla naszej psychiki niż przejechanie kartą po czytniku. Płatność kartą zawsze jest tak samo błaha – niezależnie od tego, czy kupujesz bułki za kilka złotych, czy telewizor za kilka tysięcy.
Wyobraźcie sobie teraz, że wchodzicie do sklepu z elektroniką i kupujecie wybrany przez siebie telewizor za 3000 zł. Wyciągacie z portfela trzydzieści stuzłotówek, uważnie przeliczacie, wręczacie plik sprzedawcy, ten przelicza jeszcze raz… Jest różnica, prawda?
W podobny sposób działają kasyna. Też obniżają wagę transakcji/zakładów zastępując banknoty żetonami. A kasyno nie kojarzy się z oszczędzaniem, prawda? ;)
Ponadto, karta kredytowa dodatkowo rozrywa związek przyczynowo-skutkowy między faktem zakupu a koniecznością zapłacenia z własnych środków. Płacimy za zakupy często z kilkutygodniowym opóźnieniem. I do tego nie pojedynczo, za każdy zakup, tylko jednym przelewem za wszystkie transakcje z danego cyklu rozliczeniowego.
To wszystko razem prowadzi do tego, że płacąc kartą jest znacznie łatwiej wydawać większe sumy pieniędzy. Zatem jeżeli chcemy znaleźć dodatkowe oszczędności w naszym budżecie, to zdecydowanie warto przyjrzeć się nie tylko temu, na co wydajemy, ale też temu w jaki sposób za to płacimy.
Metoda kopertowa

Wokół gotówki można też zorganizować cały miesięczny domowy budżet.
Metoda kopertowa przenosi zarządzanie budżetem z wirtualnych zapisów w arkuszach kalkulacyjnych do świata realnego. Polega na tym, że pieniądze przeznaczone na dane kategorie wydatków trzyma się w osobnych kopertach. Każdy wydatek w danym miesiącu finansujemy ze środków z koperty, którą mamy przeznaczoną na dany cel.
Jak wprowadzić tę metodę w życie?
Tu, jak w wielu innych przypadkach zarządzania domowymi finansami, przyda się wcześniejsza wiedza o strukturze naszych wydatków. Trzeba więc przejrzeć historię swoich wydatków z ostatnich kilku miesięcy i zobaczyć ile wydawaliśmy na poszczególne kategorie zakupów.
Pod te kategorie (np. żywność, transport i dojazdy, rozrywka, obiady na mieście, zdrowie i higiena itp.) przygotowujemy osobne koperty. Wypłacamy z konta kwotę naszych miesięcznych wydatków i rozdysponowujemy ją między poszczególne koperty.
Podczas zakupów korzystamy tylko ze środków, które mamy przeznaczone na daną kategorię wydatków w danej kopercie.
Ten system może być jednak trochę kłopotliwy. Bo co jeżeli idę do Tesco i przy jednej wizycie kupuję trochę jedzenia, jakieś kosmetyki, uzupełniam zapasy chemii gospodarczej – mam przy kasie żonglować trzema kopertami? Nie jest to najpraktyczniejsze rozwiązanie świata.
Dlatego też do systemu kopertowego można podejść inaczej – i dostępne środki na dany miesiąc rozdzielić do kopert tygodniami, a nie kategoriami wydatków. Efekt powinien być podobny.
No właśnie, na jaki efekt tu liczymy? Poza już wcześniej wspomnianymi zaletami płacenia gotówką („psychiczny dyskomfort” płacenia + zachowany związek między zakupem a wydawaniem pieniędzy), mamy tu jeszcze dodatkowy motywator do oszczędzania. Wydając pieniądze od razu widzimy, ile nam jeszcze zostało – w danej kategorii wydatków, czy w danym tygodniu. Jeżeli pieniędzy ubywa zbyt szybko, to dostajemy wczesny sygnał ostrzegawczy, że należy przystopować z wydatkami.
Kiedy jeszcze warto zrezygnować z kart?
Rozważ rezygnację z kart i przejście na płatności gotówkowe jeżeli:
-
chcesz zaoszczędzić dodatkowe pieniądze, ale nie masz pomysłu jakie wydatki można jeszcze przyciąć
-
zrezygnuj z karty kredytowej jeżeli przekraczasz okres bezodsetkowy i swoje zakupy finansujesz wysoko oprocentowanym kredytem
-
rozważ też rezygnację z karty kredytowej jeżeli mieścisz się w okresie bezodsetkowym, ale ze spłatą zadłużenia zawsze musisz czekać do kolejnej pensji (nie masz bieżących środków, którymi mógłbyś sfinansować zakupy)
-
jeżeli ponosisz dodatkowe opłaty związane z korzystaniem z kart
-
jeżeli w erze „po Snowdenie” nie chcesz przekazywać korporacjom danych o swoich zwyczajach zakupowych ;)
Naturalnie, karty nie są jednoznacznie złe. To całkiem przydatne i praktyczne narzędzie. Jednak od czasu do czasu warto rozważyć plusy i minusy jednego i drugiego sposobu płatności i zobaczyć co ma szansę sprawdzić się najlepiej w naszej indywidualnej sytuacji.
Fot. Flickr / Tax_Credits, ollily