
Niektórzy lubią życie na krawędzi. Ten dreszcz emocji kiedy do końca miesiąca zostało jeszcze kilka dni i tylko kilkadziesiąt złotych w portfelu. I do końca nie wiadomo: starczy czy nie starczy? Wypłata przyjdzie w terminie czy spóźni się kilka dni (co wtedy)? Czy w międzyczasie mogą pojawić się jakieś nieprzewidziane wydatki (oby nie)?
Czasami z konieczności, a czasami na własne życzenie.
Gdy maksymalna zdolność kredytowa staje się opcją optymalną. Ile bank daje – tyle biorę. W końcu pracują tam specjaliści, którzy wiedzą co robią i policzyli, że stać mnie na spłatę rat w takiej wysokości. Prawda?
Niestety nie. Sprzedawca w banku czy u pośredników finansowych otrzymuje prowizję zależną od tego ile Ty zapłacisz bankowi. A im większy kredyt, tym więcej płacisz. Rzadko kiedy bankowcy zadają sobie trud rzetelnej analizy domowych finansów klienta, by na tej podstawie podsunąć właściwie rozwiązanie.
Raczej dominuje postawa typu „wpiszemy we wniosku, że ma pani mniejsze wydatki, by lepsza zdolność wyszła”.
Gdy kolejne wydatki okazują się ważniejsze niż oszczędności. Zawsze znajdzie się coś, na co można wydać pieniądze. Spełnienie zachcianki „tu i teraz” całkowicie przysłania korzyści, które można odnieść w przyszłości – oszczędzając. Wyrzuty sumienia po impulsywnych zakupach nie biorą się znikąd.
Gdy limit kredytowy w karcie jest wymasowany. I to jest jego naturalny stan. Nie zero – tak jak powinno być – tylko zadłużenie „pod korek”. Miesięczne spłaty zamiast chronić przed przekroczeniem grace period, po prostu ponownie otwierają drogę do rozbuchanych wydatków i bezrefleksyjnych zakupów.
Gdy trudno pozbyć się starych nawyków. Trudno rozstać się z przywilejami i przyjemnościami, do których się przyzwyczailiśmy. Nawet gdy chodzi o taki drobiazg jak latte w drodze do pracy czy „jedzenie na mieście” w co drugi, co trzeci dzień.
Takie niewielkie wydatki biorące się z tych nawyków nawarstwiają się i skutecznie przyczyniają się do tego, że na koniec miesiąca pieniędzy zaczyna brakować.
Zrywanie z tymi nawykami zazwyczaj zaczyna się od postanowienia „w następnym miesiącu będzie inaczej”. I zazwyczaj na tym się kończy.
A jak naprawdę przerwać ten cykl życia od wypłaty do wypłaty?
- Najpierw płać sobie. Za każdym razem, gdy dostajesz wypłatę (lub: klient płaci fakturę) odkładaj część dla siebie – jako oszczędności. A wszystkie swoje mniej lub bardziej konieczne wydatki finansuj z tego, co zostanie. Już w pierwszym miesiącu zauważysz różnicę.
- Zacznij budować fundusz awaryjny. Nawet małymi krokami, choćby po 50 zł czy 100 zł miesięcznie. Niespodziewane wydatki to jeden z najczęstszych czynników, który sprawia, że domowy budżet jakoś nie może wyjść na plus pod koniec miesiąca.
- Rób zakupy z listą. Kupuj tylko to, co potrzebne. Ograniczając w ten sposób impulsywne zakupy uzyskasz więcej luzu w budżecie.
- A może to nie wydatki są problemem tylko druga strona bilansu? Sprawdź możliwości zwiększenia swoich dochodów.
Tymi sposobami można zacząć budować swoje bezpieczeństwo finansowe.
Fot. Flickr / midbb